Oto w jaki sposób Adam Danek (jak widać na stronie jedyny członek Falangi, który jest w stanie napisać tekst choć silący się na publicystykę i wyrażenie jakichkolwiek „opinii”) uzasadnia potrzebę hajlowania gdzie popadnie:
Tymczasem saluto romano (sic!) odwołuje się do tradycji ideowej
nieporównywalnie wspanialszej niż ten lewacki znaczek (o pacyfce)– do tradycji znaczonej nazwiskami takich mężów stanu jak Horthy, Dollfuss, Salazar czy Franco.
Zdziwiło nas to, że nie wymienił w tym ekskluzywnym gronie Mussoliniego, którego za osobistego idola uważa Bartosz Bekier, szef nazi-harcerzy. Pewnie bał się po prostu. Adam sądzę zgadza się z Bartoszem, że Hitler jest lekko niemodny nawet wśród najgłupszych studentów historii, natomiast prawdopodobnie ich zdania co do Mussoliniego wciąż się różnią. Ale spokojnie, wymieńmy największe osiągnięcia „męża stanu” Horthyego:
1) Przyłączenie Węgier do sojuszu państw osi, w zamian za pozwolenie na aneksję części terytorium Rumunii.
2)Aktywna pomoc Hitlerowi napaści na Jugosławię
3) Osłanianie piersiami węgierskich żołnierzy machiny obozów zagłady i obozów koncentracyjnych przed nacierającą Armią Czerwoną.
Jak widać harcerze nie lubią już Hitlera, ale jego mniej znanych (bo po prostu mniej udolnych) przyjaciół owszem. Wspólną cechą wszystkich wymienionych „mężów stanu” było to, że trzymali zawsze z najsilniejszym w okolicy. Taki kult cudzego muskułu faktycznie powoduje, że nadają się na wzorce osobowe dla tchórzliwej i słabej Falangi.
Ale od Falangistów nie można wymagać za wiele. Ostatnio hajlowali w Krakowie pod pomnikiem Piłsudskiego. Sam Piłsudski jakby się o tym dowiedział, nie byłby taki wyrozumiały jak nasza kochana policja i zaraz by ich wysłał do Berezy Kartuskiej. Po półrocznym turnusie Falangiści zaszyliby się w puszczy i zajęli zbieraniem znaczków. Tym chłopcom niestety wszystko się już miesza. Sami już nie wiedzą czy bardziej lubić Mussoliniego, Piłsudskiego, polską policję, czy może rosyjską milicję.
Bereza Kartuska! To by się wam przydało idioci!